piątek, marca 12, 2010

Peak oil – jaki wpływ może mieć na ciebie?
W dyskusjach na temat peak oil dość często można zaobserwować 2 skrajne podejścia. Pierwsze, charakterystyczne dla szefów koncernów paliwowych (może z wyjątkiem Total) i rządzących z Arabii Saudyjskiej to optymistyczna zapowiedź nieprzerwanych i wystarczających dostaw surowca na następne dekady. Drugie to apokaliptyczna wizja, scenariusz rodem z Mad Maxa w której brak ropy prowadzi do katastrofy światowej gospodarki. Na stronach poświęconych temu problemowi można natknąć się na dyskusje takie jak  - Czy warto przeprowadzić się w inne miejsce ze względu na peak oil? Komentarze obfitują w wyznania typu ‘przeniosłem się do … ponieważ …’ i tu podawane są takie powody jak krótsze dojazdy, własny kawałek ziemi pod uprawę itd. Wygląda na to, że największym pesymistom w tym temacie głód zagląda w oczy. Natrafiłem też na komentarz osoby , która przyznała, że ze względu na Peak Oil przeniosła się z USA do Nowej Zelandii, która jakoby ma lepsze warunki na przetrwanie chudych lat.
Pomimo, że nie sposób przewidzieć wszystkich ewentualności gdyż zmiennych jest wyjątkowo dużo to jednak nie musimy  w tym temacie ‘błądzić po omacku’. Przedsmak peak oil mieliśmy w lecie 2008 gdy cena ropy poszybowała do blisko 150 dolarów za baryłkę. Z trendów jakie zaczęły występować w światowej gospodarce można wysnuć kilka wniosków.
Po pierwsze – peak oil najbardziej zagraża Chinom. Gospodarka tego kraju opiera się na eksporcie, który z kolei uzależniony jest od niskich kosztów transportu. Gdy cena za baryłkę przekroczyła 100 dolarów coraz więcej menedżerów zaczęło dochodzić do wniosku , że przy lawinowo rosnących kosztach transportu i stopniowym wzroście wynagrodzeń produkcja w Państwie Środka przestaje  się opłacać.
Jeśli dodatkowo Chiny zechcą odgrywać większą rolę w światowej gospodarce   to jednym z warunków będzie uwolnienie kursu juana co oznaczałoby jego automatyczny wzrost a tym samym dalsze osłabienie chińskich eksporterów.
W odróżnieniu od innych państw rozwijających się rządzący w Pekinie mają jeszcze jeden poważny problem – jest nim raptownie starzejące się społeczeństwo.  Chiny już teraz mają zbliżony do państw zachodnich odsetek osób powyżej 65 roku życia z tą różnicą, że brak tam w zasadzie powszechnego systemu ubezpieczeń społecznych. Tak więc młodsze pokolenia utrzymujące liczniejszych rodziców nie będą mogły być silnym motorem dla wewnętrznego popytu w takim stopniu jak w Indiach czy Brazylii.
Spadek dzietności występuje również w Indiach. W dwóch stanach spadł już nawet poniżej 2.1 ( 2.1 oznacza utrzymanie populacji na tym samym poziomie) ale nie tak drastycznie jak w narzucających jedno dziecko Chinach. Dodatkowym atutem Indii jest rozwój oparty bardziej na IT, badaniach i usługach typu call centre , które nie ucierpią w skutek rosnących cen ropy.
Świat zachodni już niejednokrotnie przekonał się o tym jak rosnące ceny paliw potrafią doprowadzić do kryzysu niemniej jak już wspomniałem część firm przeniesie swoją produkcję z powrotem do krajów macierzystych choć na bliskości do tychże rynków i powstających miejscach pracy mogą skorzystać też  Meksyk, Europa Środkowa i kraje Maghrebu.
Czy to oznacza, że możemy spać spokojnie? Myślę, że nasz sen nie będzie tak słodki jak byśmy sobie tego życzyli ale raczej nie będzie apokaliptycznym koszmarem jak to bywa zapowiadane na forach dotyczących peak oil. Ropa niewątpliwie jest ważnym surowcem i wzrost ceny odbije się na cenach żywności, kosztach transportu i ogromnej ilości towarów produkowanych na bazie tego surowca. Problemem może więc stać się inflacja i bezrobocie. Niemniej ropa jak każdy inny surowiec podlega prawom rynku i wzrost ceny będzie wpływał na wyhamowanie popytu. Dość obrazowo widać to było w 2008 r. w danych dotyczących sprzedaży samochodów w USA. W miarę wzrostu cen paliw rosła też sprzedaż pojazdów mniejszych i hybrydowych. Spadek cen paliwa odwrócił ten proces i spowodował wzrost sprzedaży SUVów. Ten okres naświetlił wiele przypadków marnotrawstwa paliwa szczególnie w USA gdzie akcyza jest wyjątkowo niska. Bywało, że jabłka zbierane w sadach w stanie Washington transportowano tysiące kilometrów do sortowni w Kalifornii po to by je potem z powrotem zawieźć na północ i wyeksportować do Kanady. Kłopoty zaczęły mieć również duże mleczarnie, które transportowały mleko przez setki kilometrów a do łask zaczęły wracać mniejsze lokalne, które wcześniej zamykano. Coraz więcej osób przyznawało się też w sondażach, że lepiej planuje zakupy by ograniczyć liczbę wyjazdów. Te proste mechanizmy sprawiły, że zanim jeszcze kryzys wybuchł z pełną siłą zużycie ropy w USA zaczęło spadać. Niewątpliwie w przyszłości ogromną rolę będą musiały odegrać nowe technologie choć oprócz OZE na znaczeniu przybierać będzie również rola  gazu. Już dziś w portfelu czołowych firm paliwowych  to nawet 40% obrotów a nowe metody wiercenia pozwolą sięgnąć do złóż niekonwencjonalnych jak słynny ( i kontrowersyjny) już Marcellus. Shale gas o którym tu mowa budzi emocje również w Polsce gdzie wyjątkowo dużo zachodnich firm ubiegało się ostatnio o koncesje widząc w naszym kraju spory potencjał. Te niekonwencjonalne złoża uwięzione w skałach ilastych do niedawna nie budziły zainteresowania jednak nowe technologie umożliwiające m.in. zastosowanie wierceń poziomych i szczelinowania hydraulicznego doprowadziły do całkowitej zmiany geopolityki w odniesieniu do tego surowca. USA stały się ponownie największym producentem gazu na świecie ograniczając import do minimum. W szczególnie kłopotliwej sytuacji znalazły się firmy rosyjskie, które operują w  trudnych warunkach i ponoszą większe koszty. Złoże Sztokman przygotowywane z myślą o rynku amerykańskim zostało uznane za zbyt drogie w eksploatacji  przy dzisiejszych cenach. Twardziej z naszym wschodnim sąsiadem zaczęli też z negocjować Chińczycy, którzy oprócz nowego rurociągu z Turkmenistanu są zasypywani ofertami z Kataru i szukają też gazu u siebie. W Polsce nowy kontrakt z Rosją do roku 2037 plus perspektywa rosnącej produkcji w kraju oznacza sporą nadwyżkę, którą trzeba będzie zagospodarować. Możemy poważniej rozważyć  tańszą w budowie elektrownię na gaz zamiast  atomowej.
Gaz nie jest paliwem tak uniwersalnym jak ropa nie mniej nowe metody eksploatacji (o ile nie okażą się zbyt szkodliwe dla środowiska ) dają nam tzw. ‘breathing space’ do czasu (d)opracowania nowych technologii. Tak więc o ile przesiadka do mniejszego pojazdu może z czasem być nieunikniona o tyle przeprowadzanie się na drugi koniec świata by ulżyć sobie bólów wywołanych przez peak oil póki co graniczy z szaleństwem.