środa, lutego 25, 2009

Odsiewając ziarno od plewy

W odpowiedzi na pytanie p. Romualda z poprzedniego wpisu postanowiłem szybko coś napisać. Otóz dalej kocham czytać i w tym właśnie jest problem. Jeśli natknę się na jakąś ciekawą książke podczas pisania czegoś na blog to para wołów nie zaciągnie mnie już do laptopa. Tą 'tragiczną śmiercią' zakończył niejeden tekst. Tym razem postanowiłem by moje przemyślenia nie zginęły w czeluściach twardego dysku. Większość wpisów na tym blogu dotyczyła jak dotąt energii odnawialnej. Jednak jak sugerują moje linki do innych stron interesuje mnie również życie osób, którym przyszło żyć w ekstremalnej nędzy. Choć moje zainteresowania biorą się głównie z pobudek humanitarnych to pokuszę się o napisanie kilku słów w tym temacie z punktu widzenia zysków i strat. Niewykluczone, że teraz gdy coraz więcej gospodarek cierpi z powodu dziur budżetowych coraz częściej będziemy słyszeć cyniczne pytania odnośnie pomocy dla krajów rozwijających się. Wątpliwości te są niestety uzasadnione. W wielu krajach korupcja pożera lwią część płynącej z zachodu pomocy. Klasycznym przykładem jest Czad, gdzie jak podaje prof. Collier 99% pieniędzy przeznaczonych na finansowanie klinik nigdy nie dotarło do odbiorców. Miliardy w wielu afrykańskich krajach zostały rozkradzione przez rządzących lub były dystrybuowane zgodnie z kluczem wyborczym. Z drugiej strony nieumiejętnie zorganizowana pomoc często doprowadzała lokalnych rolników do bankructwa lub wręcz tworzyła kompletną zależność od organizacji humanitarnych pomimo, że dany region dysponował dobrymi warunkami dla uprawy roli. Czy to oznacza, że mamy nic nie robić? Możemy zapomnieć o tym, że Aids i malaria osierociły miliony dzieci tego nieszczęsnego lądu? Nadal potrzebujemy pracować nad skutecznymi sposobami wsparcia dla tych najsłabszych, którzy nie są w stanie pomóc sobie sami.
Jednak prawdziwy potencjał jest w tych, którzy są stanie sami 'złowić rybę' jeśli tylko pokażemy im jak. I co więcej jest to w naszym interesie.
Lasy deszczowe Ameryki Pd, Afryki i Azji to nie tylko płuca naszej planety. To również bogactwo fauny i flory - a zatem i związków chemicznych na bazie których oparta jest ogromna ilość naszych leków. Dla przykładu nie występująca już w naturze roślina nazwana po angielsku Madagascar Periwinkle przyczyniła się do powstania leków, które zwiększyły szanse przeżycia przez dzieci białaczki z 20 do 80 %. 25% aktywnych składników w lekach na raka pochodzi ze związków, które występują wyłącznie w lasach tropikalnych. Jednak lasy te są obecnie pod presją rosnącej populacji.
W 1966 r liczba mieszkańców Ziemii przekroczyła 3 miliardy, w 1999 było to już 6mld. W 2011 będzie nas o kolejny miliard więcej. Obecnie miliard głoduje a kolejny miliard żyje w niedożywieniu. Te same 2 miliardy nie mają też dostępu do elektryczności. Niemniej dwa kraje z największą liczbą mieszkańców żyjących w nędzy - Chiny i Indie odnotowały na tym polu znaczący sukces. W Chinach za dolara dziennie w 2005 żyło 18% populacji. W 1981 r. było to aż 80%. W Indiach liczba osób zyjących za mniej niż 1.25 dolara dziennie wzrosła z 420 mln do 455 mln, niemniej odsetek populacji w skrajnej nędzy spadł z 60 do 42%. Wzrost gospodarczy pomógł nie tylko wydostać się z nędzy milionom ludzi ale przyczynił się również do spowolnienia wzrostu populacji. ONZ prognozuje, że wzrost liczby ludności zostanie zatrzymany w tym stuleciu na poziomie 9-11 miliardów. Gdzie dokładnie - to już będzie uzależnione od wzrostu gospodarczego w krajach najuboższych. Dziś z perspektywy ostatnich dekad możemy zobaczyć jak rosnąca zamożność przekłada się na malejącą liczbę dzieci w rodzinach.
Jak zwiększyć przychody przeciętnego Afrykańczyka? Dziś gdy Chiny dysponują infrastrukturą, stabilną sytuacją polityczną i w miarę wykwalifikowaną siłą roboczą kraje afrykańskie wydają się bez szans w konkurencji o inwestycje. Jednak kilka orgaznizacji wychodzi z kolejnymi pomysłami i co więcej zaczynają być zauważani. Przełomem był Nobel przyznany organizacji Grameen. W odróżnieniu od typowych organizacji charytatywnych Grameen niczego nie rozdaje za darmo. Udziela mikrokredytu, który pozwala np kupić pompę i system do mikroirygacji. Dzięki temu rolnik może mieć plony dwa a nawet trzy razy w ciągu roku, sprzedając produkty w porze suchej gdy są droższe a więc i bardziej zyskowne. Aż 98% kredytów zostaje spłaconych co przy dzisiejszej katastrofie rynków finansowych na zachodzie jest wynikiem godnym pozazdroszczenia. (Zwiększona produkcja żywności zmniejsza też pokusę wycinania/wypalania lasów.) Dziś w tym samym systemie instaluje panele PV i elektrownie biogazowe. Te zwiększone zarobki wydane są w pierwszej kolejności na edukację. To przekłada się na lepsze perspektywy przyszłego pokolenia, późniejsze założenie rodziny a z zatem niższy przyrost naturalny. Jak dotad w krajach najuboższych posiadanie dużej ilości dzieci ma być też zabezpieczeniem na starość - ze względu na wysoką śmiertelność niemowląt 2 czy 3 dzieci wydaje się być nie wystarczające. Czy zatem jest już po problemie? Prawie. Projekty takie jak przeprowadza Grameen, Kickstart czy IDE potrzebują efektu skali. IDE wyrwało z ubóstwa 17 mln ludzi ale to wciąz kropla w morzu.
Skoro zatem światło z paneli PV jest bezpieczniejsze i tańsze niż powszechne w Bangladeszu lampy naftowe to dlaczego prawa rynku nie wyeliminują gorszego produktu? Skoro pompy mogą zwracać się rolnikowi już w pierwszym roku to czemu nie są w powszechnym użyciu?

Jest to trochę jak z anegdotą o dwóch profesorach, którzy spacerując debatują o wadach i zaletach gospodarki rynkowej. Nagle zauważają leżący na ulicy banknot stu-dolarowy. Wtedy jeden pyta drugiego: Dlaczego sie po niego nie schylisz?
Po co? Gdyby był prawdziwy to już dawno ktoś by go podniósł.

Nie możemy zakładać, że gdyby te rozwiązania dzialaly to dawno zalałyby te kraje. Owa 'niewidzialna ręka' rynku, która (teoretycznie) nie przepusci żadnej okazji na zarobienie paru groszy, powinna prowadzić do upowszechnienia najbardziej konkurencyjnych produktów. Wydaje się jednak szczególnie zawodzić w Afryce i Pd. Azji. Kraje Trzeciego Świata cierpią z powodu braku przepływu informacji. Dotarcie do potencjalnych klientów jest czasochłonne i drogie. Im szybciej przetrzemy szlak tym lepiej dla nas - mieszczuchów w pozbawionej lasów Anglii.

Godne polecenia:
Banker to the Poor: The Story of the Grameen Bank
The Bottom Billion
Out of Poverty
The Sceptical Environmentalist
The Improving State of the World