wtorek, listopada 17, 2009

Ukraina vs Rosja


Ciekawy tekst nt. konfliktu o gaz pojawił się ostatnio na Oil Drum. Polecam.

Some predictions on the forthcoming Russian-Ukrainian gas 'crisis'

sobota, listopada 14, 2009

Pieniądze to nie wszystko
Dziś rano natknąłem się na artykuł na temat 15-krotnie większej ilości noworodków przychodzących na świat  z poważnymi wadami systemu nerwowego. Sytuacja ta ma miejsce w mieście Faludża w Iraku gdzie amerykańska armia użyła broni zawierającej biały fosfor. Te dzieci są najmłodszymi ofiarami owczego pędu do zabezpieczenia dostępu do jednego z największych złóż ropy na świecie. Nie sposób uciec od pytań, które praktycznie same się nasuwają. Czy my faktycznie żyjemy w cywilizowanym świecie? Czy można podobnym sytuacjom zapobiec w przyszłości?
Można przytoczyć przykłady z historii jak choćby słynny londyński smog, który w kilka dni zabił tysiące ludzi w 1952 r. Wydarzenie to doprowadziło do zmian legislacyjnych i ograniczenia spalania węgla na tym obszarze. Czy było to kosztowne? Niewątpliwie. Czy ktokolwiek chciałby powrotu do tamtej sytuacji by zaoszczędzić parę pensów. Nie sądze. Wiele się mówi o dążeniu by obniżyć koszty OZE tak by mogły konkurować z paliwami kopalnymi. Wierzę, że nie będziemy musieli długo na to czekać. Czy jednak w ogóle musimy czekać? Jak to ujął jeden z komentatorów na stronie Guardiana bądź Independent społeczeństwo zachodnie jest wbrew artykułom prasowym gotowe  zapłacić odrobinę więcej by w zamian oddychać czystszym powietrzem. Według niemieckiego wice-ministra środowiska rodzina za Odrą za wsparcie OZE płaci za energię o niecałe 2 euro miesięcznie więcej. Dzięki rządowemu wsparciu  powstał jednak przemysł, który zatrudnia ponad 250 tys. ludzi i wnosi miliardy z eksportu. Za 2 funty czy euro można co najwyżej kupić jedno piwo w przyzwoitym pubie. W  UK to byłaby niska cena za rozwój tak kluczowej technologii, większą niezależność energetyczną i nowe miejsca pracy w nowoczesnym sektorze.
Jest jeszcze jeden powód. W kręgach ‘peak oilowców’ od dawna mówiło się, że International Energy Agency mocno zawyża prognozy produkcji ropy (co można łatwo zweryfikować porównując ich prognozy do niższego niż przewidywano wydobycia). Ostatnio jeden z czołowych pracowników agencji przyznał, że działo się to pod presją rządu USA.
Tak więc powodów by wysilić się na więcej niż tylko kosmetyczne zmiany przybywa. Faktyczne zasoby kurczą się nie tylko z powodu rosnącego zapotrzebowanie i wyeksploatowanych złóż ale ze względu na ‘odfałszowanie ‘ poprzednich danych. Czy jesteśmy gotowi wypić jedno piwo mniej?

piątek, listopada 13, 2009

Money, money, money

Ceny konwencjonalnych paneli PV spadają. Czy jednak  mogą konkurować z ogniwami na bazie cienkiego filmu? Zadanie nie wydaje się łatwe zważywszy, że koszty produkcji w First Solar spadły poniżej dolara za Watt. Stosowana przez First Solar i Nanosolar  technologia jest dużo bardziej zmechanizowana co pozwala tym firmom trzymać koszty na wodzy bez konieczności przenoszenia całej produkcji do Azji (choć należy dodać, że owe 0.88/W w przypadku FSLR dotyczy fabryki w Malezji).  Jednak jak pokazuje przykład SunPower, producenta ogniw z krzemu monokrystalicznego, nie wszystko jeszcze przesądzone. W udzielonym niedawno dla Forbes’a wywiadzie szef tej firmy wyjawił źródła ich sukcesów jak i podstawy do optymizmu w najbliższych latach.
Dla niewtajemniczonych SunPower produkuje najbardziej wydajne panele na świecie ( chodzi oczywiście o produkowane masowo systemy domowe i komercyjne a nie te używane w satelitach). W 2003 roku produkowali ogniwa o wydajności ok. 17-18%. Dziś osiągają 22% i liczą, że nie długo przekroczą 23%. Ta różnica może nie wydaje się duża ale jak mówi Thomas Werner przejście z 20 do 22% oznaczało obniżenie kosztów za Watt o 10%. Kolejne cięcia możliwe były dzięki zmniejszeniu zużycia krzemu w produkowanych ogniwach a ten może odpowiadać nawet za 60% kosztów paneli. (te proporcje są ‘ruchomym celem gdyż ceny ogniw i krzemu ulegały ostatnio dużym wahaniom). Było to szczególnie istotne w zeszłym roku gdy ceny krzemu przekroczyły 400 dolarów za kg gdy koszt ich produkcji waha  się w granicach 30-40 dolarów.   
Obecnie cena spadła poniżej 80 dolarów choć koszty uzależnione są od podpisanych w poprzednich latach kontraktów. Jednak zdaniem analityków w r. 2010 możemy oczekiwać dalszych spadków.
SunPower, który obniżył koszty z $3 /W w 2006 do $2/W obecnie liczy,  że zejdzie do $1/W do r. 2014. Dodajmy, że ogniwa za $2/W nie są obecnie na rynku niczym szczególnym nie mniej ich  wydajność przekłada się na krótszy czas instalacji (potrzeba ich mniej) a więc i niższą cenę. Usprawnienie procesu instalacji to zresztą kolejny logiczny krok cięcia kosztów ale na szczegóły trzeba poczekać do przyszłego roku.
Wracając jednak do kosztów krzemu to dobrą wiadomość dla producentów ma Applied Materials. Opracowane przez nich 2 nowe technologie cięcia krzemu pozwolą obniżyc koszty jego produkcji o ponad 27%. Umożliwią one obniżenie zużycia energii o 50%, produkcję cieńszych wafli zużywając tym samym mniej materiału i dwukrotnie  zwiększą prędkość samego procesu.

środa, października 21, 2009

Idealiści kontra realiści kontra oportuniści
Do Prima Aprilis jeszcze daleko a już wyczytałem, że UE proponuje zredukować emisje CO2 o 95% do 2050 jeśli tylko uda się osiągnąć porozumienie w Kopenhadze (Europe offers to cut emissions 95% by 2050 if deal reached at Copenhagen). Ta dość niezwykła propozycja ma wpłynąć na kraje takie jak Chiny i Indie by te zobowiązały się do konkretnych choć za pewne nie tak drastycznych cięć. Jak jednak EU miała by ten cel osiągnąć pozostaje na razie tajemnicą. Przypominają się tu słowa naszego rodzimego polityka, który stwierdził, że jak SLD powie, że na wierzbie gruszki wyrosną to tak się stanie. Oczywiście i tym razem wierzymy na słowo. Sytuacja ta pokazuje jak rozmowy na temat klimatu stają się coraz bardziej upolitycznione i pozbawione reazlizmu. Stają się nie tylko kartą przetargową ale również PR dla polityków, którzy mogą rzucać słowa na wiatr do woli bo cel wydaje się szczytny a ich już dawno u władzy nie będzie. Ze składanych dziś obietnic nie będzie ich już można rozliczyć więc oczywiście im odleglejszy termin tym lepiej. Przy okazji można odwrócić uwagę od innych palących problemów, którymi wypadalo by się zająć a czasem również ponieść konsekwencje.
Owa frustracja z powodu fiksacji nt emisji nie jest tylko moim syndromem. (wspomniałem o tym trochę w Nie wszystko złoto...). Organizacje zajmujące się ochroną środowiska nie ukrywają, że czują się jakby waliły głową w mur gdy chcą poruszyć z rządem UK jakikolwiek inny temat. Bardziej otwartym 'umysłem' wykazało się  BBC, które opublikowało ostatnio argumenty przeciwników tezy o (znaczącym) wpływie emisji na klimat. Co gorsza jeszcze bardziej otwarty umysł miał znany ekolog i publicysta Lawrence Solomon. Przysiadł się do napisania książki nt globalnego ocieplenia i po wgłębieniu się w materiał przeszedł na stronę 'imperium zła'. Na dodatek część argumentów dla książki The Deniers podsuneli mu niechcący sami członkowie z panelu IPCC. Sam tytuł nawiązuje do podejścia z jakim spotykają się naukowcy którzy poddają w wątpliwość tezy panelu. The deniers jak są pogardliwie określani kojarzy się z Holocaust deniers i sugeruje, że ktokolwiek odrzuca stanowisko IPCC nie tylko jest niemoralny ale zaprzecza niepodważalnej prawdzie. Problem w tym, że zmiany klimatyczne są na tyle skomplikowane, że jeszcze długo naukowcy będą się zmagać by osiągnąć prawdziwy konsensus. Obecny przypomina raczej czasy Galileusza kiedy lepiej się było nie wychylać. Podwaliną nauki stała się w Oświeceniu możliwość poddawania w wątpliwość tez, których nie można potwierdzić empirycznie. Nieprawidłowość wyników kolejnych modeli klimatycznych póki co pozostawia wiele do życzenia więc póki co dyskusja powinna być otwarta. Emocjonalizm i idealizm nic pozytywnego nie wnoszą jeśli zatracimy poczucie realizmu.
To w miniaturze zaprezentowała Hiszpania gdy dała hojniejsze wsparcie dla energii słonecznej niż pochmurne Niemcy. O efektach tej polityki pisał więcej Bogdan Szymański na blogu Solaris więc nie będę się nad tym rozwodził. Przykładów jest jednak znacznie więcej. Kalifornia ze swoim programem Million Solar Roofs nadwyrężyła swoje i tak wątłe finanse. Za te same pieniądze można było uzyskać dużo większy efekt wspierając na początku instalacje na pustyniach, których w tym regionie nie brakuje. Cena domowego systemu w USA to w ponad 40 % koszt montażu. Ze  wsparciem dla miliona dachów można było zaczekać do czasu gdy ceny PV bardziej spadną a póki co 'sięgnąć po niżej wiszący owoc' by zmaksymalizować efekt.
Kolejny przykład to GM, który uzyskał znaczne wsparcie rządu USA pod warunkiem, że opracuje bardziej oszczędne modele. Perłą w koronie miał być oczywiście Volt. Na pomysł zasilania baterii generatorem inżynierowie z GM wpadli kilkadziesiąt lat temu podczas pierwszych prac nad EV1. Używane początkowo baterie były tak słabe, że nie mieli możliwości przetestować innych podzespołów pojazdu - i stąd generator, który umożliwił im niemal stały pobyt na torze próbnym. Volt, który bazuje na tym prostym a jednocześnie eleganckim rozwiązaniu ma jeden banalny mankament. Ponieważ w odróznieniu od przyszłego plug-in Priusa ma mieć więcej baterii jego koszt sięgnie prawdopodobnie 40 tys dolarów. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie fakt, że będzie sprzedawany pod tanią marką Chevroleta. Tesla np oprócz 'zielonych' konotacji jest też symbolem statusu i bez problemu znajduje nabywców gotowych zapłacić 100 tys dolarów. Volt będzię próba sprzedania supernowoczesnej Dacci ( lub biorąc pod uwagę bankructwo GM powiedzmy Poloneza) w cenie BMW. Potencjalnie świetny samochód jednak reguły rynku mogą okazać się nieubłagane.
Twórcy najbardziej przełomowych technologii jak Gutenberg i Tesla byli wielkimi wizjonerami i choć zmienili bieg historii sami zmarli w ubóstwie. Może to nie tak strasznie pobyć  czasem w towarzystwie księgowych, łyknąć dozę realizmu. Tej geniuszom, wizjonerom, idealistom jak i politykom czasem brakuje. Pomimo radosnego drukowania pieniędzy tu i ówdzie nasze środki są ograniczone i dobre chęci nie zastąpią szerszego spoglądania na świat i rozsądnego ustalania priorytetów. Parafrazując jednego z satyryków: Istnieje życie poza emisjami.

niedziela, września 27, 2009

Koniec subsydiowania paliw kopalnych?

Potwierdziły się pogłoski, że Barak Obama zaproponuje skończenie z dotacjami dla paliw kopalnych. W opublikowanym niedawno raporcie podano, że w latach 2002-2008 paliwa kopalne wsparto w USA pakietem 70 mld dolarów w postaci różnych zwolnień podatkowych, grantów itd. W tym samym czasie energia odnawialna otrzymała 12 mld.
Tymczasem w Niemczech SolarWorld, wystosował do rządu petycję by znacząco obniżyć poziom wsparcia dla energii słonecznej. Krok zrozumiały biorąc pod uwagę spadek cen paneli PV o połowę w ostatnim roku. Zaskakujące jest jednak, że propozycja wyszła od samego producenta paneli. Zwrot czysta energia nabiera nowego znaczenia gdy okazuje się, że clean tech nie skupia się tylko na generowaniu energii ze źródeł ekologicznych ale dąży w tym do zachowania czystego sumienia, cha cha. Zaiste nowa jakość.

poniedziałek, maja 11, 2009

W zeszłym roku wspomnialem książkę Without Hot Air dostępną bezpłatnie w internecie. Po niezwykle pochlebnych recenzjach min. we wpływowym boinboing i The Economist jej papierowa wersja stała się prawdziwym bestsellerem. Autor prowadzi równiez blog na którym prowadzona jest dyskusja nt ksiązki. Zgłaszane są tez nominacje na Hot Air Oscary -kwalifikują się działania i technologie, które aspirują do statusu 'zielonych' rozwiązań a są czystym pustosłowiem. Wśród perełek są między innymi: Hummer z hasłem Go Green i 'Czyste zastosowania dla australijskiego węgla'. I w związku z tym mam pytanie - czy ktoś ma pomysł jak 'zgrabnie' przetłumaczyć na polski zwrot - 'greenwash'? Czekam na sugestie.

PS Co prawda nie doczekałem się sugestii ale kilka miesięcy temu w Polityce bodajże natknąłem się na zwrot - eko sciema. Może nieco kolokwialny niemniej oddaje znaczenie ang. green washing.

sobota, maja 09, 2009

Co tam panie w polityce? Chinczyki trzymają się mocno.

W zeszlym roku G. W. Bush dosc niefortunnie przypisal wzrost cen zywnosci coraz wiekszej klasie sredniej w Indiach. Jak mozna sie bylo spodziewac wypowiedz ta spotkala sie z ostra reakcja w kraju gdzie co roku blisko 5 mln dzieci wciaz umiera z powodu niedozywienia, braku dostepu do czystej wody i podstawowej opieki lekarskiej. Przy 2440 kaloriach na osobę w Indiach i 3770 w USA był to całkiem spory nietakt tym bardziej, ze glownym zrodlem rosnacych cen byla tak na prawdę polityka USA i UE wobec biopaliw. Owo niewspółmiernie wysokie spożycie żywności (jak i rosnąca liczna liposukcji) wypada jednak blado wobec dysproporcji w zużyciu energii. Statystyczny mieszkaniec USA zużywa 14 razy więcej ropy niż statystyczny Chińczyk i 28 razy więcej niż mieszkaniec Indii. I choć często słyszymy o wpływie wzrostu gospodarczego Azji na ceny surowców to dość rzadko pokazane jest to we właściwej persektywie. Oczekiwanie, że Chiny czy Indie ograniczą zużycie ropy czy to z powodu CO2 czy czegokolwiek innego to jak proszenie głodującego by przestał TYLE jeść bym ja mogł dalej tuczyć się za grosze.

Choć w USA podejmuje się pewne kroki by przejść na energetyczną 'dietę' to wiele wskazuje na to, że szybko nie koniecznie oznacza we właściwym kierunku. Przykładem jest skupienie się na produkcji energooszczędnych pojazdów przy jednoczesnym braku polityki cenowej względem paliw. W zeszłym roku gdy cena ropy przekroczyła $100 za baryłkę coraz więcej Amerykanów zaczynało przesiadać się z 4x4 do bardziej ekonomicznych pojazdów. Na Toyotę Prius trzeba były czekać miesiącami podczas gdy Humvee popadał w niełaskę. Gdy kryzys zaczął coraz bardziej dawać się we znaki spadła zarówno sprzedaż samochodów jak i cena paliw. Co ciekawe największy spadek sprzedaży odnotowały pojazdy hybrydowe natomiast do łask zaczeły wracać molochy. Jak podaje Federal Trade Commission średnia cena nowego samochodu w USA wynosi $28,400. Tymczasem Priusa mozna bylo nabyc juz za niecałe $22,000. Wniosek nasuwa się sam - mało kto zdecyduje się na energooszczędny samochód jeśli ceny paliw w USA będą nadal 3 - 4 krotnie mniejsze niż w Europie. Barak Obama moze zwięszkyć wymagania odnośnie zużycia paliwa w samochodach, przyznać kredyty na produkcję pojazdów elektrycznych i znizki podatkowe dla kupujacych. Jeśli jednak zabraknie bodźca fiskalnego to Amerykanie i tak zdecydują się wydać pieniądze na skórzane fotele i lepsze stereo w ... Pajero niż kupić Priusa czy Volta. I choć wyzsza akcyza na paliwo na pewno nikogo nie pociąga to prawda jest taka, że jeśli Waszyngton nie podniesie cen to zrobi to 'niewidzialna ręka peak oil.' :-) Tyle, że wtedy ta gotówka popłynie wartkim strumieniem za granicę zamiast do krajowego budzetu.

Bardzo ciekawą zależność miedzy kosztami importu ropy a stanem gospodarki pokazuje David Murphy na stronie Oil Drum. Gdy wydatki na paliwa zaczynały oscylować blisko 6% PKB amerykańska gospodarka pogrązała się w recesji. Jak więc z niej wyjść teraz skoro ostatnio przy pierwszych bardzo 'nieśmiałych' przebłyskach poprawy koniunkutury cena ropy wzrosła o 70% z $34 w lutym do $58 obecnie? W poprzednich latach w okresie recesji obok obniżek stóp procentowych to jak pisze Andrew McKillop to właśnie spadające ceny energii pomagały światowej gospodarce wrócić na ścieżkę wzrostu. Dziś jednak nie mamy możliwości zwiększyć znacząco wydobycia ropy i jeśli nie zaczniemy jej oszczedzać to próba pokonania recesji może zostać zgnieciona w zarodku.

Oczywiście powodów obecnej recesji zapewne było kilka i choć ropa nie była głownym, niemniej miała pewien udział. I zarówno w przypadku finansów jak i rynku paliw wina za obecny stan rzeczy lezy w głównej mierze po drugiej stronie Atlantyku. Amerykańskie pojazdy zużywają prawie dwa razy więcej paliwa niż europejskie czy japonskie i to właśnie tam jest największy potencjał na znaczące oszczędności. Niemniej jest to ogromne wyzwanie po części też dlatego, ze populacja USA powiększa się o ok. 25 mln co dekadę a nowo przybyli imigranci dość szybko przyjmują zwyczaje tubylców w zakresie doboru pojazdów.


No i ta Azja

Jeszcze w 2003 Chiny miały zaledwie 10 mln samochodów czyli mniej niż Polska w tym samym okresie. Jednak w ciągu 6 lat ich liczba wzrosła o 300%. Kwiecień był 3 miesiącem z rzędu gdy w Państwie Środka sprzedano więcej pojazdów niż w USA. Przyciśnieci kryzysem Amerykanie kupili 820,000 podczas gdy Chińczycy nabyli 1.15 mln. (mimo to w Chinach na 1000 mieszkańców przypada zaledwie 40 samochodów podczas gdy w USA blisko 800) Tak dynamiczne tempo wzrostu oznacza, ze jeszcze przed rokiem 2025 Chiny staną się największym rynkiem motoryzacyjnym na świecie (pod względem ilości - choć raczej nie wartości sprzedaży). W Indiach wzrost będzie nieco powolniejszy ale biorąc pod uwagę populację tego państwa też przyprawia o zawrót głowy. Do 2025 r. klasa średnia w Indiach rozrośnie się z obecnych 50 mln do ok. 583 mln i ze skuterów przesiądzie się do Tata Nano.
Widząc te prognozy nie powinien dziwić fakt, ze dzis peak oil nie jest juz tylko rozrywka dla fanów teorii spiskowych. Ostatnio w wywiadzie dla Der Spiegel jeden z szefów Total w Niemczech przyznał, ze ropa moze sie nam skonczyć juz za 20 lat.
Częściowym rozwiązaniem dla peak oil są oczywiście pojazdy elektryczne ale dywagacje na temat ich kosztów i zasobów litu stosowanego w najbardziej zaawansowanych akumulatorach przełozę na kolejny raz.

wtorek, kwietnia 14, 2009

Nie wszystko złoto...
W moim poprzednim wpisie wspomniałem, że Korea zamierza przeznaczyć ogromne środki na tzw. 'zielone' technologie. Po odnalezieniu tekstów zawierających więcej szczegółow okazuje się, że część funduszy będzie przeznaczone na ... technologie nuklearne. Nie są bynajmniej w tym osamotnieni. Wielka Brytania, która nie ma większych osiągnieć w OZE promuje atom gdzie tylko może w tym min. w słonecznych Zjednoczonych Emiratach Arabskich i innych mniej lub bardziej stabilnych politycznie państwach- (UK seeks peaceful nuclear power use http://tvnz.co.nz/world-news/uk-seeks-peaceful-nuclear-power-use-2560446)
G. Brown wydaje się zapominać, że już kiedyś próby ratowania British Energy (elektrownie atomowe) kosztowały podatnika 6 miliardów funtów. Musimy też przymknąc oczy na zakład w Sellafield, który miał przerabiać/produkować 120 ton paliwa (nuklearnego) rocznie i w okresie użytkowania przynieść 200 mln zysku. Tymczasem w ciągu 7 lat wyprodukowała zaledwie 6.3 ton. Koszty operacyjne wyniosły 626 mln funtów i koszty konstrukcji 637 mln. Ponieważ projekt wciąż sprawia problemy (osiąga zaledwie 4% planowanej produkcji) zanosi się, że zamiast zysku może przynieść ponad miliard funtów strat. - (Nuclear recycling plant costs £1.2 billion and still doesn't work - http://www.telegraph.co.uk/earth/energy/nuclearpower/5117991/Nuclear-recycling-plant-costs-1.2-billion-and-still-doesnt-work.html) Oprócz problemów technicznych warto wspomnieć czynnik ludzki, który wydaje się być przerażająco słabym ogniwem. Kierownictwo w Sellafield ustawicznie igonorowało ostrzeżenia systemu (i pracowników niższego szczebla) sugerujące awarię. Uważano, że obiekt wybudowano wg tak wysokich standardów, że awaria nie jest możliwa. (UK government probe cites staff negligence in 2005 Thorp radioactive leak - http://www.bellona.org/articles/articles_2007/thorp_hse ) Można by też napomknąc o obecnych problemach Finlandii gdzie koszty budowy elektrowni atomowych zupełnie wymknęły się spod kontroli co w tym przemyśle jest bardziej regułą niż wyjątkiem. ( The nuclear industry's secret subsidies -http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2008/sep/04/nuclear.nuclearpower )
Po części próby wyrwania sektora nuklearnego z krainy umarłych opierają się na szlachetnych poniekąd pobudkach. Reaktory nie emitują przecież zbyt wiele CO2 i ostatnio wymieniene są wśród 'zielonych' technologii. Tak więc dyskusja nt efektu cieplarnianego stała się swego rodzaju mieczem obosiecznym. Choć nie ulega wątpliwości, że OZE wiele zyskały na kampaniach dotyczących klimatu to jednak skupiając się wyłacznie na CO2 przeoczamy wiele innych zalet OZE i kończymy z 'jajami Bazyliszka' w postaci reaktorów jądrowych, CCS czy biopaliw. Potrzebujemy wrócić do podstaw i jasno określić jakie warunki muszą spełniać nasze rozwiązania by zasługiwać na miano zielonych, czystych czy odnawialnych. Dla przyzwoitości powinniśmy oczekiwać, że będą przyjazne dla środowiska, bezpieczne, niewyczerpane, łatwo skalowalne i coraz tańsze w miarę upowszechniania. Atom, CCS i biopaliwa nie spełniają większości z tych oczywistych wydawałoby się warunków.
O ile np. energia słoneczna jest niewyczerpanym źródłem enrgii o tyle jej cena wciąż budzi wątpliwości. Jak wspominałem w swoich poprzednich komentarzach (1 - i 2 ) koszty produkcji spadają wyjątkowo szybko. Niemniej duży popyt w zeszłym roku i małe moce produkcyjne nie skłaniały firm do obniżek. I tak First Solar, który produkuje panele na bazie tzw cienkiego filmu i może poszczycić się najmniejszymi kosztami sprzedawał swoje produkty z ponad 50% zyskiem. Bonanza jednak dobiega końca i to nie koniecznie za sprawą kryzysu. Powodem są spadające koszty krzemu stosowanego w produkcji 'tradycyjnych' paneli PV. Jak donosi Barron's ( http://online.barrons.com/article/SB123820188149562545.html?page=1 ) cena krzemu spadła już z $450/ kg do $100. Gdy spadnie poniżej $50 (koszty produkcji kg krzemu wynoszą ok $ 30-40) panele krzemowe staną się tańsze niż produkty First Solar i ku uciesze klientów wojna cenowa rozgorzeje na dobre. A że ten będzie dalej tanieć jest rzeczą pewną. W wyniku masowych inwestycji w nowe fabryki podaż przewyższy popyt w ciągu roku o 50 %. Jest jeszcze jeden powód do optymizmu. Co raz więcej firm zamierza produkować panele, które będą łatwiejsze w samodzielnej instalacji. W USA gdzie koszty montażu stanowią nierzadko 30 % ceny zestawu możliwość zaoszczędzenia w ten sposób kilku tysięcy dolarów będzie ważniejsze niż obecne wsparcie rządowe. ( When Is the Right Time to Buy Solar?http://www.greentechmedia.com/articles/when-is-the-right-time-to-buy-solar-5997.html )
Choć brzmi to paradoksalnie energia odnawialna ( jak i technologie, które pozwalają nam zmniejszyć jej zużycie ) ponieważ jest niewyczerpana może zaoszczędzić nam pieniądze nawet gdy jest nieco droższa od tej generowanej z paliw kopalnych. Co mam na myśli? Najlepiej obrazuje to obecny kryzys. Ponieważ co raz trudniej jest nam zwiększyć wydobycie ropy na którą popyt nieprzerwanie rósł jej cena doszła w zeszłym roku do $145 za baryłkę. Był to skok o kilkaset procent w ciągu zaledwie kilku lat. Recesja doprowadziła jednak do spadku zapotrzebowania z 85.8 mln baryłek dziennie do 83.4 mln w tym roku. Tak więc spadek popytu o niecałe 3% doprowadził do trzykrotnej obniżki cen do ok. $50 za baryłkę obecnie. Ponieważ nasza cywilizacja staje się coraz bardziej uzależniona od energii pokonanie recesji będzie oznaczać powrót zawrotnych cen ropy, gazu i węgla ... chyba, że większość krajów będzie ją bardziej oszczędzać i czerpać w większej mierze z innych źródeł. Tak więc jeśli mieszkamy w kraju, który jest importerem energii płacąc więcej za OZE będziemy w ogólnym rozrachunku płacić mniej (należy również uwzględnić poprawiony bilans handlowy z eksporterami energii, nowe miejsca pracy i mniejsze koszty dla służby zdrowia i środowiska). Aby to jednak było możliwe OZE musi być zaadoptowane na szerszą skalę przez wiodące gospodarki i muszą być zastosowane środki fiskalne (szczególnie w USA gdzie akcyza na ropę jest wyjątkowo niska), które uzyskany spadek cen energii 'brudnej' nie przeniosą w pełni na konsumenta. Owo przekierowanie części uzyskanych w ten sposób środków na dalszy rozwój OZE pozwalałby nam coraz szybciej wyleczyć się z obecnego uzależnienia. Byłoby to również zabezpieczeniem dla OZE przed 'ścięciem gałęzi na której siedzi' (niższa popyt na paliwa kopalne dzięki OZE = spadające ceny energii konwencjonalnej = trudniejsze konkurowanie z paliwami kopalnymi ) do czasu osiągnięcia przez nie pełnej dojrzałości.


Więcej na temat 'bezpieczeństwa' atomu na stronie Greenpeace - http://archive.greenpeace.org/comms/nukes/chernob/rep02.html i innych 'kwiatków' tego sektora na http://delicious.com/chr4/nuclear

niedziela, kwietnia 05, 2009

Jak Korea drugą Japonię budowała
Wspomniane przeze mnie w poprzednich wpisach sposoby walki z ubóstwem są promykiem nadziei dla mieszkańców krajów rozwijających się. Jako, że w państwach tych większość mieszkańców utrzymuje się z rolnictwa można w stosunkowo krótkim czasie poprawić warunki bytowe milionów ludzi. Niemniej trzeba też mieć na uwadze fakt, że kraj którego gospodarka opiera się na rolnictwie nigdy w większym stopniu z ubóstwa się nie wyzwoli. Do tego konieczne jest uprzemysłowienie.
Jak podaje EETimes Samsung jest dziś w czwórce firm posiadających najwięcej patentów w technologiach związanych z energią słoneczną. Jest to nieco zastanawiające bo ten koncern nawet nie rozpoczął jeszcze produkcji systemów PV. Co więcej w owej czwórce nie znalazł się Q Cells największy obecnie producent PV. Przyjrzyjmy się zatem współczesnej historii ojczyzny Samsunga bo jest to pewien ewenement w historii rozwoju gospodarczego poprzedniego stulecia.
W 1910 roku Korea została zajęta przez Japonię. Później przyszły II Wojna Światowa i Wojna Koreańska, które pozostawiły ten kraj w gruzach. W 1961 r. - osiem lat po zakończeniu wojny z Koreą Północną statystyczny mieszkaniec Korei Połuniowej zarabiał zaledwie 82 dolary rocznie. Ponad dwukrotnie mniej niż mieszkaniec Ghany ($179). I choć odnoszono nieliczne sukcesy np. -liczba osób umiejących czytać i pisać wzrosła w tym czasie z 22% do 71% to amerykańska agencja ds. pomocy nazwała ten kraj 'studnią bez dna'. Główne towary eksportowe z tego okresu to ryby, wolfram i inne surowce. Co do Samsunga, jednego wiodących dziś eksporterów telefonów komórkowych, półprzewodników i komputerów to firma zaczynała w 1938 r. jako eksporter ryb, owoców i warzyw. Od połowy lat 50-tych do 70-tych w 'portfolio' znalazły się jeszcze tekstylia i cukrownictwo. Dopiero w 1977 jego fabryki opuściły pierwsze telewizory. Tak więc gdy w 1983 r. koncern ogłosił zamiary zaangażowania się w produkcję półprzewodników nikt nie traktował tego oświadczenia poważnie.
Jak więc kraj, który jeszcze 50 lat temu był biedniejszy niż wiele afrykańskich państw ma dziś dochód per capita porównywalny z Portugalią, która na własnym terytorium nie zaznała wojny od prawie stulecia i była hojnie wspierana przez UE?
Gdyby wierzyć dzisiejszym artykułom prasowym to motorem był zapewne wolny handel. Jednak jak przekonuje w swojej książce Ha-Joon Chang, Koreańczyk wykładający obecnie w Cambridge źródła sukcesu leżą gdzie indziej.
W 1973 r. prezydent Park ogłosił program Ciężkiego i Chemicznego Uprzemysłowienia. (Ze względu na ograniczenia czasowe muszę niestety pominąć ciemne strony tamtych lat - przewroty wojskowe, dyktatury i wyzysk pracowników). Powstały pierwsze stocznie, montownie samochodów, firmy chemiczne, elektroniczne itd. W założeniu dochód per capita miał w 1981 r. osiągnąć $1000. Ten jak początkowo uważano zbyt ambitny cel osiągnięto 4 wcześniej. Wartość eskportu mierzona w dolarach wzrosła pomiędzy 1972 a 1979 dziewięciokrotnie. Aby zapewnić sobie stały dostęp do twardej waluty sięgano po desperackie wręcz kroki - zabronione było min. kupowanie zagranicznych papierosów :-). Dolary były niezbędne tej dynamicznie rozwijającej się gospodarce na zakup maszyn. Rząd w konsultacji z sektorem prywatnym wybrał kluczowe sektory na których opierać miał się wzrost. Wspierał nowe firmy dając im czas na rozwój poprzez subsydia i wprowadzenie tymczasowych ceł na produkty z zagranicy. Dziś dla karmionych liberalną literaturą czytelników taka politka to zgroza. Zachód naciska na kraje rozwijające by otworzyły swoje rynki bo to przyspieszy ich rozwój gospodarczy. Trudno wierzyć w dobre intencje tychże doradców zważywszy, że chcą zniesienia ceł i wolnej konkurencji jedynie w sektorach gdzie mają zdecydowaną przewagę. Historia pokazuje, że zarówno Korea, Japonia, USA jak i Europa Zachodnia osiągnęły obecny poziom rozwoju zupełnie inaczej. Praktycznie każdy z nich chronił swoje rynki przed zagraniczną konkurencją do momentu gdy ich własne firmy z danego sektora rozwinęły się na tyle, że mogły stawić czoła konkurencji.
Już w 1884 r. niemiecki ekonomista Friedrich List, krytykował Wielką Brytanię za forsowanie wolnego handlu na arenie międzynarodowej gdy sama stała się potęgą gospodarczą poprzez cła i subsydia. Jak to ujął: "Brytyjczycy kopneli drabinę' po tym jak sami wspieli się na szczyt. Gdy Portugalczycy przybyli do Indii nie mogli zamienić przywiezionych przez siebie tkanin na przyprawy korzenne i inne produkty gdyż tkaniny europejskie były znacznie gorsze jakościowo. Kilka wieków pózniej Brytyjczycy podbili Indie i zabronili ich produkcji. Te miały być importowane z fabryk Manchesteru. Za złamanie tego prawa groziło obcięcie dłoni. By zapobiec chorobom będących wynikiem spożycia skażonej/nieprzegotowanej wody zaczęto promować w Anglii picie herbaty. To jednak nieco osłabiło bilans handlowy z kolonią. By go poprawić zaczęto produkować w Indiach i przemycać do Chin haszysz. Gdy Chiny podjęły kroki by ten proceder zatrzymać (używanie haszyszu było w tym kraju zakazane) Wielka Brytania wysłała swoją flotę i wymusiła na Chinach pokaźne ustępstwa. Królestwo Brytyjskie prowadziło politykę sprowadzania surowców z kolonii, przetwarzania ich w fabrykach w Anglii i eksportowania tychże produktów z powrotem do kolonii. To podejście stosowane było również w stosunku do Ameryki. Kilkadziesiąt lat po zdobyciu przez Amerykanów niepodległości pozostałości kolonialnej polityki stały się przyczyną wojny secesyjnej. Półnoć chciała się rozwijać gospodarczo i dążyła do wprowadzenia ceł, które chroniłyby powstające dopiero lokalne przedsiębiorstwa. Południe chciało pozostać przy status quo. W ich interesie było eksportować bawełnę i tytoń do Anglii i sprowadzać stamtąd gotowe produkty, które były lepsze jakościowo i tańsze niż radosna twórczość raczkujących dopiero biznesmenów z Nowego Jorku. I to na tym tle wybuchł konflikt Północy z Południem. Kwestia wyzwolenia niewolników była jedynie posunięciem strategicznym ze strony prezydenta Lincolna. Kilka dekad pózniej USA zdetronizowały Wielką Brytanię stając się największą gospodarką świata.
Nie inaczej miała się sprawa z Japonią. Pierwszy samochód jaki Toyota zaczęła eksportować do USA okazał się totalna klapą. Japońskie produkty były w latach 50-tych symbolem taniej tandety. Wielu w samej Japonii postulowało by dać sobie spokój z produkcją samochodów w tym kraju i znieść cła na amerykańskie auta czyniąc je bardziej przystępnymi cenowo dla przeciętnego klienta. Inni tymczasem argumentowali, że żaden kraj nie doszedł do niczego bez rozwinięcia takich sektorów jak motoryzacja. Gdyby nie oni Toyota byłaby dziś raczej montownią dla któregoś z amerykańskich producentów albo nie istniała by w ogóle. Dziś ten kraj nie potrzebuje ceł bo jakościowo ich produkty nie mają sobie równych. Gdyby jednak postawiono tam na politykę tak dziś promowaną przez liberałów z Funduszu Walutowego czy Banku Światowego to dziś ekonomicznie to państwo przypominałoby raczej Malezję niż Zachód.
A wracając do Korei to dziś LG Chem jest wg wielu ekspertów producentem najlepszych baterii litowo-jonowych na rynku ( i dostarczy akumulatory dla Volta jeśli ... GM przetrwa). W dobie obecnego kryzysu kraj ten planuje przeznaczyć najwięcej bo aż 81% pakietu stymulacyjnego na tzw. zielone technologie co stanowi wg Newsweeka 3% GDP i pewnie jeszcze nie raz nas zaskoczy.

Na podstawie 'Bad Samaritans' - Ha-Joon Chang
Niestety z powodu ograniczeń czasowych nie mogłem wspomnieć kilku fascynujących rozdziałów dotyczących Finlandii, patentów i czynników kulturowych ( rewelacyjny rozdział 9 - Lazy Japanese and thieving Germans)

środa, marca 04, 2009

Odsiewania część 2

Kontynuując temat krajów rozwijających się może warto sprecyzować co należy 'odsiać'. Studiując historię programów rozwoju w krajach Trzeciego Świata co chwila napotykamy przykłady korupcji, niegospodarności i odporności na mądrośc płynącą z uczenia się na błędach. Co gorsza strumień pieniędzy jaki płynie do wielu krajów staje się pokusą dla niezawsze szlachetnych przywódców. Możliwość przechwytywania tych środków prowadzi do destabilizacji politycznej gdyż apetyt rośnie w miarę jedzenia i z raz zajętym stołkiem zbyt ciężko się rozstać. Owo uzależnienie od wladzy tylko pogłębia nawarstwione przez lata problemy i prowadzi do konfliktów w których życie tracą miliony ludzi.
Rozwiązaniem, przynajmniej częściowo, jest unikanie dużych projektów. Te rzadko kiedy przeprowadzone są efektywnie. Przykładem jest huta w Nigerii, która kosztowała miliardy dolarów ale nigdy niczego nie wyprodukowała. Molochy co najwyżej pozwalają lokalym politykom pozować do fotografi, przeciąć wstążkę i 'namaścić' zaprzyjaźnionych podwykonawców. Jak gorzka to pigułka przekonali się swego czasu rolnicy w Indiach. Praktykowana kiedyś w Indiach polityka inwestycji w duże systemy nawadniania sprawiła, że woda znalazła się w wielu miejscach pod kotrolą miejscowych rajów. Najubożsi rolnicy znaleźli się na końcu łańcucha i słono za to płacili.
Oczywiście powszechna korupcja stanowi też ryzyko dla potecjalnych inwestorów choć tu i polskie firmy mają pewne doświadczenia - niestety.

Choć działania w skali mikro też mają swoje wyzwania to w miarę upowszechniania się mikrokredytu i organizacji takich jak Grameen czy Opportunity Intl. nabierają rozpędu. Grameen podaje, że gdy rozpoczynali program instalacji paneli PV płacili za nie $7/W. Dziś koszty spadły do $3 (obecnie zaopatruje ich Kyocera Solar) ale dostają już oferty rzędu $2.5. Wedle przeprowadzoych przez nich analiz gdy cena spadnie poniżej $2 opłaci im się instalować te systemy również w miastach, które są podłączone do sieci energetyczej (obecnie ok. 30% ze 150 milionowej populacji tego kraju). Obserwując spadek cen w tym sektorze raczej nie przyjdzie im długo czekać. Otwarta w Malezji fabryka First Solar pozwoliła dodatkowo obniżyć i tak niskie ( w porównaniu z konkurencją) koszty i zejść poniżej $1/W a szef F nie wyklucza dalszych oszczędości. Po uwzględnieniu zysków producenta, kosztów trasportu i ceł Grameen będzie mógł już w krótce konkurować z tradycyjną energetyką.

środa, lutego 25, 2009

Odsiewając ziarno od plewy

W odpowiedzi na pytanie p. Romualda z poprzedniego wpisu postanowiłem szybko coś napisać. Otóz dalej kocham czytać i w tym właśnie jest problem. Jeśli natknę się na jakąś ciekawą książke podczas pisania czegoś na blog to para wołów nie zaciągnie mnie już do laptopa. Tą 'tragiczną śmiercią' zakończył niejeden tekst. Tym razem postanowiłem by moje przemyślenia nie zginęły w czeluściach twardego dysku. Większość wpisów na tym blogu dotyczyła jak dotąt energii odnawialnej. Jednak jak sugerują moje linki do innych stron interesuje mnie również życie osób, którym przyszło żyć w ekstremalnej nędzy. Choć moje zainteresowania biorą się głównie z pobudek humanitarnych to pokuszę się o napisanie kilku słów w tym temacie z punktu widzenia zysków i strat. Niewykluczone, że teraz gdy coraz więcej gospodarek cierpi z powodu dziur budżetowych coraz częściej będziemy słyszeć cyniczne pytania odnośnie pomocy dla krajów rozwijających się. Wątpliwości te są niestety uzasadnione. W wielu krajach korupcja pożera lwią część płynącej z zachodu pomocy. Klasycznym przykładem jest Czad, gdzie jak podaje prof. Collier 99% pieniędzy przeznaczonych na finansowanie klinik nigdy nie dotarło do odbiorców. Miliardy w wielu afrykańskich krajach zostały rozkradzione przez rządzących lub były dystrybuowane zgodnie z kluczem wyborczym. Z drugiej strony nieumiejętnie zorganizowana pomoc często doprowadzała lokalnych rolników do bankructwa lub wręcz tworzyła kompletną zależność od organizacji humanitarnych pomimo, że dany region dysponował dobrymi warunkami dla uprawy roli. Czy to oznacza, że mamy nic nie robić? Możemy zapomnieć o tym, że Aids i malaria osierociły miliony dzieci tego nieszczęsnego lądu? Nadal potrzebujemy pracować nad skutecznymi sposobami wsparcia dla tych najsłabszych, którzy nie są w stanie pomóc sobie sami.
Jednak prawdziwy potencjał jest w tych, którzy są stanie sami 'złowić rybę' jeśli tylko pokażemy im jak. I co więcej jest to w naszym interesie.
Lasy deszczowe Ameryki Pd, Afryki i Azji to nie tylko płuca naszej planety. To również bogactwo fauny i flory - a zatem i związków chemicznych na bazie których oparta jest ogromna ilość naszych leków. Dla przykładu nie występująca już w naturze roślina nazwana po angielsku Madagascar Periwinkle przyczyniła się do powstania leków, które zwiększyły szanse przeżycia przez dzieci białaczki z 20 do 80 %. 25% aktywnych składników w lekach na raka pochodzi ze związków, które występują wyłącznie w lasach tropikalnych. Jednak lasy te są obecnie pod presją rosnącej populacji.
W 1966 r liczba mieszkańców Ziemii przekroczyła 3 miliardy, w 1999 było to już 6mld. W 2011 będzie nas o kolejny miliard więcej. Obecnie miliard głoduje a kolejny miliard żyje w niedożywieniu. Te same 2 miliardy nie mają też dostępu do elektryczności. Niemniej dwa kraje z największą liczbą mieszkańców żyjących w nędzy - Chiny i Indie odnotowały na tym polu znaczący sukces. W Chinach za dolara dziennie w 2005 żyło 18% populacji. W 1981 r. było to aż 80%. W Indiach liczba osób zyjących za mniej niż 1.25 dolara dziennie wzrosła z 420 mln do 455 mln, niemniej odsetek populacji w skrajnej nędzy spadł z 60 do 42%. Wzrost gospodarczy pomógł nie tylko wydostać się z nędzy milionom ludzi ale przyczynił się również do spowolnienia wzrostu populacji. ONZ prognozuje, że wzrost liczby ludności zostanie zatrzymany w tym stuleciu na poziomie 9-11 miliardów. Gdzie dokładnie - to już będzie uzależnione od wzrostu gospodarczego w krajach najuboższych. Dziś z perspektywy ostatnich dekad możemy zobaczyć jak rosnąca zamożność przekłada się na malejącą liczbę dzieci w rodzinach.
Jak zwiększyć przychody przeciętnego Afrykańczyka? Dziś gdy Chiny dysponują infrastrukturą, stabilną sytuacją polityczną i w miarę wykwalifikowaną siłą roboczą kraje afrykańskie wydają się bez szans w konkurencji o inwestycje. Jednak kilka orgaznizacji wychodzi z kolejnymi pomysłami i co więcej zaczynają być zauważani. Przełomem był Nobel przyznany organizacji Grameen. W odróżnieniu od typowych organizacji charytatywnych Grameen niczego nie rozdaje za darmo. Udziela mikrokredytu, który pozwala np kupić pompę i system do mikroirygacji. Dzięki temu rolnik może mieć plony dwa a nawet trzy razy w ciągu roku, sprzedając produkty w porze suchej gdy są droższe a więc i bardziej zyskowne. Aż 98% kredytów zostaje spłaconych co przy dzisiejszej katastrofie rynków finansowych na zachodzie jest wynikiem godnym pozazdroszczenia. (Zwiększona produkcja żywności zmniejsza też pokusę wycinania/wypalania lasów.) Dziś w tym samym systemie instaluje panele PV i elektrownie biogazowe. Te zwiększone zarobki wydane są w pierwszej kolejności na edukację. To przekłada się na lepsze perspektywy przyszłego pokolenia, późniejsze założenie rodziny a z zatem niższy przyrost naturalny. Jak dotad w krajach najuboższych posiadanie dużej ilości dzieci ma być też zabezpieczeniem na starość - ze względu na wysoką śmiertelność niemowląt 2 czy 3 dzieci wydaje się być nie wystarczające. Czy zatem jest już po problemie? Prawie. Projekty takie jak przeprowadza Grameen, Kickstart czy IDE potrzebują efektu skali. IDE wyrwało z ubóstwa 17 mln ludzi ale to wciąz kropla w morzu.
Skoro zatem światło z paneli PV jest bezpieczniejsze i tańsze niż powszechne w Bangladeszu lampy naftowe to dlaczego prawa rynku nie wyeliminują gorszego produktu? Skoro pompy mogą zwracać się rolnikowi już w pierwszym roku to czemu nie są w powszechnym użyciu?

Jest to trochę jak z anegdotą o dwóch profesorach, którzy spacerując debatują o wadach i zaletach gospodarki rynkowej. Nagle zauważają leżący na ulicy banknot stu-dolarowy. Wtedy jeden pyta drugiego: Dlaczego sie po niego nie schylisz?
Po co? Gdyby był prawdziwy to już dawno ktoś by go podniósł.

Nie możemy zakładać, że gdyby te rozwiązania dzialaly to dawno zalałyby te kraje. Owa 'niewidzialna ręka' rynku, która (teoretycznie) nie przepusci żadnej okazji na zarobienie paru groszy, powinna prowadzić do upowszechnienia najbardziej konkurencyjnych produktów. Wydaje się jednak szczególnie zawodzić w Afryce i Pd. Azji. Kraje Trzeciego Świata cierpią z powodu braku przepływu informacji. Dotarcie do potencjalnych klientów jest czasochłonne i drogie. Im szybciej przetrzemy szlak tym lepiej dla nas - mieszczuchów w pozbawionej lasów Anglii.

Godne polecenia:
Banker to the Poor: The Story of the Grameen Bank
The Bottom Billion
Out of Poverty
The Sceptical Environmentalist
The Improving State of the World